Obrażony i zraniony, dąsał się na nią przez cały tydzień. A przecież sam powtarzał wielokrotnie, zupełnie serio, że w życiu trzeba się bawić. W przypadku Kiki jednak nigdy nie wiadomo, gdzie są dopuszczalne granice, jak mawia Jean Cocteau. Problem w tym, że są one inne dla Mana, inne zaś dla niej. Dla Kiki wszelkie bariery muszą znikać, jakby w wyniku optycznej iluzji, w przeciwnym razie zostaną przez nią zburzone. Właśnie dlatego, że jest taka, a nie inna zaprzyjaźnił się z nią Jean Cocteau. Ten goguś o zmęczonej i zaostrzonej twarzy, ów „cięty Cocteau”, jak nazywa go Paul Morand, lubi ją za śmiały styl bycia oraz za te wszystkie „prztyczki w nos”, które robi tak zwanym dobrze wychowanym ludziom.
Archive for the Kiki.Królowa Montparnasse’u Category
GARNITUR GODNY KSIĘCIA
Mimo że od 1921 roku Cocteau coraz bardziej oddala się od Montparnasse, to jednak przychodzi czasami na ulicę Brea, by razem z Kiki i Treize zjeść baraninę z zieloną fasolką, przyrządzaną w jednej z tutejszych knajpek. On, książę frywolności o najeżonych włosach i w starannie uprasowanych spodniach, pojawia się u dwóch przyjaciółek wystrojony, jak spod igły. Szyja owinięta jedwabną, szkarłatną apaszką, wyprostowany jak struna, w garniturze godnym księcia z bajki albo w dopasowanym trykocie prosto od Coco Chanel. Delikatny i nerwowy pod maską manier i strojów, sprawia wrażenie, jakby miał pozować bogom. Mówi się, że nigdy nie tańczy, gdyż jak panienka boi się potrącić kogoś na parkiecie. Jest zakochany w jazzie i oryginalnych choreografiach. Woli jednak sam „pociągać za sznurki”, gdyż jak twierdzi, może w ten sposób ukryć własną grę.
KOSTIUMY OD CHANEL
Kiki jawi mu się jako bajeczna istota. Cocteau uważa, że mogłaby być postacią jakiegoś zabawnego music-hallu, który ciągle odbiega od tematu, jak choćby Niebieski pociąg, jego nowy balet wymyślony specjalnie dla zespołu Siergieja Diagilewa. Wszystkie postacie tego baletu: tenisistki, gracze w golfa, prostytutki i żigolacy – są ubrane w kostiumy zaprojektowane przez Coco Chanel.Kiki ma w sobie coś więcej od tych w szystkich naśladowców mody, będących jakby żywymi ilustracjami nowego szyku. Jest w niej coś tak czystego i ujmującego, że wzruszony Cocteau powtarza często, zwracając się do Therese Treize.
SUKIENKA W KOLORZE NOCY
W końcu Kiki daje się przekonać Cocteau. Oboje przybywają na miejsce późnym wieczorem, dosłownie na ostatnią minutę. Kiki ma na sobie krótką sukienkę w kolorze nocy. Za każdym razem gdy siada, brzeg sukienki unosi się jak kurtyna w teatrze, odsłaniając jej uda. Jedyna biżuteria, jaką nosi, to ogromna chryzantema, którą przypięła na ramieniu. W złocistobiałych wnętrzach, bardzo wysokich i jaskrawo oświetlonych, tłoczą się zaproszeni goście. Przypominają egzotyczne ptaki, wzlatujące i ćwierkające, przyciągane blaskiem ciężkich, srebrnych żyrandoli. Urodziwa dama z obnażonym biustem, wciśnięta w ciemne futro, wyciąga małą, skrzydlatą dłoń do pewnego pingwina, który nagle zgina się w pół, jakby dziobiąc jej ozdobione pierścieniami palce.
LUBIĄC PRZEBIERANKI
Za plecami Cocteau rozlega się czyjś chrapliwy głos: Czytał pan ostatnią powieść tego nieszczęsnego Rrradigueta, Bal u hrrra- biego d’Orrrgel?A jakże!- odpowiada zagadnięty jegomość. – Niezłe uczniowskie wypracowanie. Taka Księżna de Cleves we współczesnym wydaniu. Oceniam na trojkę z plusem.Przykrrro mi, ale sądzę, że kopia znacznie przerrrasta orrryginał. Pani de La Fayette to okrrropna nudziarrra!Ale czy ten d’Orgel nie jest wykapanym portretem hrabiego de Beau- mont? – włącza się do dyskusji jakiś inny, afektowany głos. – Taka sama niesamowita lekkość, te same nawyki. Choćby jego długa ręka, którą potrząsa, by zasygnalizować, że ma coś do powiedzenia. A poza tym to takie rozkoszne dziecko lubiące przebieranki. Nawiasem mówiąc, wątpię, żeby ten cały Radiguet był rzeczywiście zakochany w hrabinie. Wydaje mi się, że on wolał raczej chłopców, mimo swego finiszowego romansu z Beatrice Hastings!
CZARUJĄCA MAŁA
-
Z tym to nigdy nie wiadomo. Przypominacie sobie państwo bal z 1922 roku? Był po prostu wspaniały! Wtedy sam hrabia przebrał się za groteskowego, tłuściutkiego amorka w różowym kostiumie… Zdaje się, że nasi gospodarze szykują nam kolejną karnawałową zabawę. Ma to być „Bal tworzyw”! Ach, to pani nic nie wie, droga przyjaciółko! Ależ to prawdziwy event, którego pod żadnym pozorem nie można przegapić. Proszę sobie tylko wyobrazić suknię z tych nowych tworzyw plastycznych! – Z gumy, ceraty, celofanu – precyzuje anonimowy głos dobywający się z szerokich od ucha do ucha ust.Ach, to pan, drogi Cocteau! – mówi nagle dama z szyją zamaskowaną ogromnym, puszystym kołnierzem z niebieskiego lisa. Mierząc Kiki zapadniętymi oczami, pyta:Kim jest ta czarująca mała?
KSIĘŻNA
-
Przedstawiam pani Kiki de Montparnasse. Ona śpiewa – dodaje Cocteau.– I to bardzo dobrze. Zwłaszcza piosenki liryczne. Czy panie się nigdy nie spotkały? Kiki… księżna M…Speszona Kiki śmieje się głośno, po czym wypija jednym łykiem już trzecią lampkę szampana.Czy mógłbyś mi przynieść jeszcze jedną? – prosi cicho Jeana.Kiedy Cocteau wraca z kieliszkami w rękach, wokół Kiki tłoczy się już cała gromada zaciekawionych mężczyzn w smokingach.Proszę nam coś zaśpiewać – proponuje księżna.Kiki jest wściekła na Cocteau, a jednocześnie cieszy ją myśl, że postawi go w kłopotliwej sytuacji.Nie bój się – zachęca ją, podając kolejny kieliszek trunku. – Przecież cię nie zjedzą!No dobrze. A więc zaczynajmy!
TAKA JEST KIKI
Wokół zaczęto nagle powtarzać szeptem, jakby gwoli wyjaśnienia, iż owa tajemnicza postać to królowa Cyganów. Nie przeszkadzało to oczywiście, by Kila klasyczna Carmen jawiła się w oczach dobrze ułożonych dam i panów ze sta- rannie pobrylantynowanymi włosami jako wcielenie buntownicy z przedmieścia. Patrzyli na nią jak na żywą reklamę pornografii, która wkradła się do ich dobrego towarzystwa i wyśpiewuje nago przed publicznością, a żaden cenzor nie może położyć kresu jej skandalicznemu ekshibicjonizmowi. Ale taka jest właśnie Kiki. Już wówczas, kiedy urodziła się na brzegu rynsztoka, można było powiedzieć, że w jej losie jest coś groteskowego. Jedni ją akceptują, inni nie, więcej możliwości nie ma. Jej życie jest niekończącym się zamachem na pruderię. Do tego stopnia, że jej najdrobniejszy nawet gest, choćby niezamierzony i w jej oczach zupełnie niewinny, bywa odbierany jako obraza dobrych obyczajów.
NIEMORALNE PROWADZENIE SIĘ
Kiedyś wracała o świcie razem z Therese i fotografem Savitrym, przyjacielem Brassaiia, z nocnej zabawy w Jockeyu. Idąc przodem, Kiki wyprzedziła znacznie przyjaciół. Nagle potknęła się o brzeg swojej jedwabnej, sięgającej aż do kostek i mocno wydekoltowanej sukni i upadła jak długa twarzą wprost do rynsztoka. Szeroka suknia zadarła się wysoko, odsłaniając to, co było pod spodem – nagie ciało. Szlag by to… A niech tam! – wykrzyknęła roześmiana, klepiąc się lekko po pośladkach.W salonie hrabiostwa de Noailles takie zachowanie nie mogłoby mieć miejsca. Te wszystkie damy, strojące ustawicznie miny, irytowało nie tyle niemoralne prowadzenie się Kiki, o które ją podejrzewały co jej „przedmiejska” rubasz- ność i sposób bycia nadwerężający tak zwaną elegancję.