Tymczasem wielu obcych przybyszów i ci, którzy przywykli do płacenia za dostarczane im „przyjemności”, uwierzyło, że jest lo mały, sympatyczny dom publiczny w’ rodzaju Suzy albo Les Belles Japonaises. To obyczajowe i semantyczne nieporozumienie było powodem ciągłych kłopotów, z którymi musiała borykać się właścicielka. W 1928 roku po nocnym nalocie policji kabaret został definitywnie zamknięty. W oczach nowej publiczności bladość Kiki, naelektryzowanęj podrygami one-stepa, wydaje się równie szokująca, jak hebanowe ciało Josephine Backer, która z dnia na dzień podbiła serca paryżan i zagrała na nosie wszystkim cenzorom, gdy w 1925 roku pojawiła się w „Czarnej Rewii” w prawdziwie diabeł* skim wcieleniu przepasana jedynie bananową spódniczką.
Archive for the Kiki.Królowa Montparnasse’u Category
JAKO PIOSENKARKA
W tym czasie Kiki przypomina rysunki Dignimonta: ostry nos, wyzywające spojrzenie, rozstawione nogi, jakby zwykła siadać okrakiem na krześle. Tańczy maczicze i cake-walka. To jednak nie jej specjalność. Triumfuje jako piosenkarka. Kiki jest teraz gwiazdą Jockeya jeszcze większą niż kiedykolwiek przedtem. Każdego wieczoru zarabia od stu do czterystu franków, nie przemęczając się zbytnio. Henri, nowy właściciel kabaretu, zamierza potrącać sobie marżę od jej dochodów według przygotowanego specjalnie dla niej rozliczenia: trzydzieści procent z pierwszej zbiórki pieniędzy i pięćdziesiąt procent z drugiej.Też coś! – wścieka się Kiki. – Kazać artystom płacić za to, że wyświadczają mu przysługę i śpiewają w jego lokalu! Ten typ jest gorszy od sutenera. To skandal!
KOSA NA KAMIEŃ
Tym razem trafiła kosa na kamień. Na próżno Henri „rejestruje” przebiegłymi oczami, niby mechanicznym licznikiem, ruchy Kiki wędrującej między stolikami. I tak udaje się jej niepostrzeżenie ukryć kilka banknotów. Kiedy on próbuje udowadniać, że Kiki go oszukuje, ona robi niewinną mmę klasztornej nowicjuszki, odpowiadając mu naiwnie: Pan się myli! To chyba znowu przez te pańskie okulary…Konieczność płacenia Heriemu pieniędzy tak bardzo ją oburza, że często odmawia powtórnego występu. Wówczas Henri zielenieje ze złości, bo oto kura znosząca złote jajka nagle ogłasza strajk, a do tego bezczelnie zgarnia mu sprzed nosa całą forsę.
ZBUNTOWANA ARTYSTKA
Ta dziewczyna jest być może gwiazdą w jego kabarecie, ale w gruncie rzeczy to przecież burzycielka porządku, niemal „bolszewiczka”. Mimo ciągłych sporów jest coś, co łączy zbuntowaną artystkę i jej pracodawcę, skoro Kiki opuszcza Jockeya i podążą za Henrim do nowo otwartego lokalu o nazwie La Jungle. Mieści się on na bulwarze Montparnasse pod numerem 127. Jego wystrój jest dziełem Hilera Hilaire’a. Kiki czuje się w nim jak w domu. Przychodzi tu na „wykłady” ekstrawagancji pewna wątła studentka, wrażliwa i niezbyt stateczna. Widać ją często przy barze, jak z wyzywającą miną pochyla się nad dżinem z tonikiem,
ZAUROCZENIE NIEPRZYZWOITOŚCIĄ
Jej matce w najśmielszych myślach nie przyszłoby do głowy, żeby tu przyjść. Zauroczona nieprzyzwoitością barów i dancingów Montparnasse’u, takich jak Le Dóme, Jockey i Le Strix, panna de Beauvoir odczuwa ogromną satysfakcję, że może się tutaj czuć niemal jak osoba wyjęta spod prawa. Upojenie, egzaltacja, rozprężenie, miłość i taniec w tych oazach przyjemności sprawiają, że tutejsi bywalcy wydają się mieszkańcami jakiejś cudownej, rajskiej krainy albo potępieńcami, którzy za pogwałcenie obowiązujących norm znaleźli się w mitycznym przedsionku piekła w miniaturowym wydaniu. Atmosfera tego miejsca jest zupełnym przeciwieństwem atmosfery czytelni Bibliotheąue Nationale, a kotłujący się tu tłum o wiele bardziej pociąga Simone niż jej wszyscy koledzy, dla których jedyną przyjemnością jest czytanie Arystotelesa, a pasją temat pracy magisterskiej.
PRZYCHODZĄCE MODELKI
Przychodzące tu modelki to przedstawicielki gatunku zupełnie nieznanego na Sorbonie. Kuszą pociągającymi ustami, a w tańcu, przy dźwięku saksofonu, pozwalają się mocno obejmować. Mężczyźni z kolei poklepują się poufale po ramionach, rozprawiając głośno o najbardziej intymnych sprawach. Tak łatwo tu zapomnieć o wszelkich troskach. Raj musi być tym właśnie – wspaniałą chwilą i poczuciem, że trwa ona wiecznie. Wraz z inauguracją La Coupole, która odbywa się 26 grudnia 1927 roku, w ciągu zaledwie jednego sezonu dokonuje się niemal rewolucja.Obok Le Dóme, w miejscu gdzie był kiedyś skład węgla, zbudowano amerykański bar z dansingiem, piwiarnią i restauracją – wszystko z inicjatywy Ernesta Fraux i Rene Lafona.
ZGUBNY SUKCES
Po wydzierżawieniu upadającego Le Dóme od ojczulka Chambon energiczni restauratorzy potroili zyski. Sukces zgubił ich jednak, gdyż właściciel, chcąc mieć wyłączność na udział w dochodach lokalu, szybko zerwał umowę najmu. Ale za to La Coupole – istnie faraoński projekt – okazała się prawdziwym ciosem wymierzonym przez Fraux i Lafona krótkowzrocznemu i zachłannemu właścicielowi Le Dóme. Powitał lokal, który stał się wyzwaniem dla innych: osiemset metrów’ kwadratowych powierzchni oraz dwa, długie tarasy. Konstrukcję wsparto na czterdziestu ośmiu filarach wkopanych w’ podłoże na głębokość dwudziestu dwóch metrów, ponieważ teren przypominał ser szwajcarski (znajdowały się tu niegdyś kamieniołomy).
NOWA ŚWIĄTYNIA MONTPARNASSE’U
Trzydzie- ścioro dwoje artystów, m.in. Othon Friesz, Fernand Leger, Stival i Mane, pracowało nad antycznym wyglądem filarów’. Ta nowa „świątynia” Montparnasse’u, wzniesiona w pustym dotąd miejscu, została otwarta z hucznym, niemal babilońskim przepychem. Jej inauguracja przyćmiła wszystko, co dotychczas widziano w’ dzielnicy. W całym mieście rozesłano trzy tysiące zaproszeń. La Coupole była wypełniona po brzegi, a tłum wylewał się na zewnątrz aż po tarasy La Rotonde i Le Dóme. Liczni gapowicze prześlizgiwali się sprytnie między damami w eleganckich sukniach i mężczyznami we frakach i smokingach, by dostać się do wystawnego bufetu.
WSPANIAŁA ZABAWA
Przygotowano dziesięć tysięcy kanapek, trzy tysiące jaj na twardo, tysiąc porcji gorących kiełbasek, setki kilogramów rozmaitych smakołyków i kilkaset tortów. Była to impreza jakich mało. W niespełna dwie godziny wypito co najmniej tysiąc dwieście butelek szampana, wspaniałomyślnie zafundowanych na tę okazję przez Mumm. Rene Lafon musiał nawet wziąć taksów’kę i dowieźć kilkanaście skrzynek tego trunku.Kiki, Youki, Per Krohg, Kisling, Derain, Pascin, Man Ray oraz Jacąuell.ie Barsotti – młoda piękność o blond włosach, pół-Włoszka o profilu przypominającym bardziej twarz Marsa niż Prakstytelesową Wenus – usadowili się przy ba- rze. O piątej rano wszyscy jeszcze się bawili. Będą tu wracać przez kolejne dni.